Karol Hliwa urodził się 23 października 1912 r. w Tuligłowach w pow. Rudki w rodzinie chłopskiej. Ukończył seminarium nauczycielskie. Przed II wojną światową i podczas jej trwania był kierownikiem polskiej szkoły w Hłudnie. Mieściła się ona w pomieszczeniach wynajmowanych w domach prywatnych, min. u kobiety, którą nazywano Dańczychą. Po wywiezieniu Żydów z Hłudna w latach 1939-1940 szkołę przeniesiono do domu Melicha Taga [znajdowała się w miejscu dzisiejszej groty]. Na lekcję uczęszczali min. Klara Denis, Stefan Gruszczyk, Edward i Stefan Skotniccy, Klara Szpiech.
Karol Hliwa prowadził tajne nauczanie w domu Marii i Józefa Kałamuckich, gdzie z jednej izby wyniesiono młynek do prosa. Na lekcje uczęszczali min. Józefa Duda, Czesław Kałamucki, Stanisław Owsiany, Józef Potoczny, Kazimiera Toczek. Hliwa mieszkał w pobliżu w domu Stanisława Kałamuckiego. Na niedziele przyjeżdżał rowerem do wujka Franciszka Hliwy mieszkającego w Przysietnicy. Wówczas ożywał dom. Odwiedzali go koledzy[1]. Pomimo tego, że ostrzegano go, że Niemcy śledzą jego działalność konspiracyjną, nie zaprzestał jej.
W pamięci uczniów zapisał się bardzo ciepło. Był przystojnym mężczyzną, pełnym energii. Posiadał talent muzyczny. Potrafił grać na fisharmonii i skrzypcach. Jako organista służył pomocą w miejscowym kościele, gdzie rano przed mszą św. niedzielną grał godzinki. Jego ulubioną pieśnią była „Witaj, cierniowa korona”[2].
Rodzice Karola Hliwy mieszkali na terenach zajętych w 1939 r. przez Związek Radziecki. W okresie okupacji często przebywał u swych krewnych Hliwów w Przysietnicy. Należał do ZWZ i gromadził broń dla placówki w Przysietnicy.
W Wielkim Tygodniu w 1942 r. [Z Wielkiego Czwartku- 2 kwietnia na Wielki Piątek- 3 kwietnia] został aresztowany przez Niemców. Pojmano go w okrutny sposób w miejscu wsi zwanym Potokiem, gdy wracał od Tymociów, którzy obdarowali go mięsem na nadchodzące święta Wielkanocne. Całe zajście było na tyle głośne, że słyszeli je mieszkańcy okolicznych domów. Niemym świadkiem tych smutnych wydarzeń pozostał jego but znaleziony następnego dnia. Według obserwatora tamtych zdarzeń wrzucono go na wóz konny, na którym siedział Niemiec. Miało tam być jeszcze 4 cywilów.
Był przetrzymywany w więzieniu w Jaśle. Po 3 miesiącach Karola umieszczono w więzieniu w Tarnowie. Następnie przetransportowano go do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. W KL Auschwitz otrzymał numer 92254.
Osoby więzione w Oświęcimiu raz w miesiącu mogły otrzymywać od rodziny czystą bieliznę. Stosując przekupstwo, czasem udawało się przenieść jakąś żywność. Więźniowie byli bardzo źle karmieni. Raz w tygodniu była tylko nieco lepsza zupa, w której pływał jakiś kartofel albo włókna mięsa. Prowadziło to do nadmiernego wychudzenia. Waga więźniów spadła do 45 kg.
Każdy z więźniów raz na jakiś czas mógł napisać legalnie do bliskich. W treści tych listów również przemycano prawdziwe informacje. Pisać można było tylko po niemiecku. Okupant zezwalał na przesyłkę paczek żywnościowych raz na jakiś czas. Kontrolowano je szczegółowo. Więźniowie nawiązywali kontakt z domem za pomocą grypsów. Najlepszym sposobem było wystrzeliwanie z procy kartek wielkości bibułki do papierosów obciążonych kamykiem poza obręb obozu. Grupy łącznikowe AK z Oświęcimia przejmowały te grypsy i wysyłały do rodzin.
Innym sposobem wysyłania grypsów było zaszywanie ich w obrąbkach bielizny, tak aby ich zaszycie nie wzbudzało żadnych podejrzeń. Raz w miesiącu więzień miał prawo wysłać do rodziny bieliznę na wymianę. W domu dokładnie ją badano i wyjmowano zaszyte grypsy. Miały one różną wielkość- największe to bibułki na papierosy, inne były wielkości 1 x 2 cm. Zapisane były tak, że trzeba je było czytać pod lupą. Poniżej znajduje się gryps Karola Hliwy wysłany do rodziny. Tekst został przytoczony w oryginale.
„Napiszcie co- ogólnego-wieści ze świata.
Ojczulku Drogi! Dziękuję bardzo za te kilka słówek które wreszcie w 8-mym miesiącu pokuty dostałem. Tylko dlaczego takie marnowanie papieru i oszczędn. atramentu. W taki sposób można śmiało wszystko przesłać. Dziękuję bardzo za przesyłkę zł. i proszę o odrobinę co tydzień. Proszę się tak bardzo nie martwić o nas- czujemy się teraz dobrze. Módlmy się gorąco i prośmy Boga i M.B. o łaskę przetrwania szczęśliwego za Wami Najdrożsi i o możność odwdzięczenia się Wam za kłopot sprawiony i starania poniesione. Doszedłem do przekonania bezwzględnego, że Woli Bożej nikt nie ominie i nie wywinie się sianem. Daje nam Bóg możność poznania znikomości i nicości naszej wobec Jego Woli i Jego wyroków. Okazuje nam też łaskę Swą, dając możność wgłębienia się w życie nasze poprzednie i poczynienie sobie ślubowań i przyrzeczeń co do życia późniejszego i wogóle całego postępowania. Wogóle Tatuśku ze spokojem i wiarą w Miłosierdzie Boże oczekuję dalszych kolei losu, spokojny o moich chłopaczków i Zosię. Wierzę, że się zobaczymy w zdrowiu. Całuje rączki Mamuśce i Tatuśkowi. Kochani modlę się niech Was Bóg za wszystko błogosł.. Proszę na imieniny 4. listopada o Mszę św. Napiszcie co w Tuligłowach (napiszcie do nich) co w Hłud? Z kś. jak z Kałamuc. Pozdrow. Kaszow. i przypomnijcie, że lubię kieł. Kartki nasze przechować. Możeby coś Mietek napisał o córce pewnie spokojna. Ja jestem zupełnie zdrowy i czuję że wrócę napewno, choć nie wiem kiedy. Nie wiem czy i kiedy dalej pojedziemy. Na kolej pewnie nie masz pieniędzy to nie jedź. Jak zechcesz to się pokaż ja nie bronię Ci. W każdej sprawie (zwłaszcza pakunku) musisz rozmawiać z Przysietnicą. Napisz kartkę i podaj do Stryjka. Z Bogiem. Wszystkich pozdrawiam K ”[3].
Trudne życie obozowe Karola Hliwy obrazuje poniższy gryps, na którym widnieje podpis W, zapewne należał on do Władysława Hliwy.
„ Zosieńko Droga! Naleśniki doskonałe, tylko mało. W ten sposób można całkiem śmiało przesłać powieść nawet. Pisać zawsze. Proszę więc tak robić zawsze bo wiedz, że to ma większe znaczenie dla mnie jak najlepszy placek. Proszę w ten sam sposób (naleśniki) przesyłać nam stale tytoń. Trochę zwilżyć, da się dobrze zbić i w ten sposób w kilku naleśnikach przejdzie dużo tytoniu. Najlepiej bakon dobry i bibułki. Tak samo dla Karola i Brajewskiego też. Można też w chlebie- pokrajać grube pajdy przez cały chleb i po końcach wykroić otwory, włożyć tytoń, zakryć chlebem i przypiec na kuchni to się nie otworzy i nie ma znaku. W środku pajdy nie, bo muszę przekroić. Oczekujemy takiej przesyłki. Muszę się przyznać, że nam jeden chleb na tydzień absolutnie nie wystarcza, proszę choć o półtora chleba (…) wszystko inne to są tylko desery po najedzeniu się chlebem żytnim który jest postawą. Ponieważ mało jak widzę masła proszę o marmoladę o ile jest?
O jajkach też proszę pamiętać. Zupy więzienne bardzo marne i mało. Chleba 10 dkg dziennie i to musimy dać takiemu co nie ma paczek a jest u nas. Jeżeli sweter gotów to proszę przysłać. Po tych wszystkich zapewnieniach jestem o Was spokojny i o siebie też- Bozia dobry wysłucha nas. Cukru więcej. Pozdr. dla Bolka i (…) od leśniczego z Równego. (…) W”[4].
Rodzina Karola Hliwy otrzymała zawiadomienie, że zmarł na zapalenie płuc w lutym lub marcu 1943 r. W dniu 19 marca 1943 r. został wystawiony przez niemieckiego lekarza Rohde akt zgonu, według którego Karol Hliwa miał umrzeć na zapalenie płuc 8 marca tegoż roku w wieku 31 lat[5].
Rzeczywistość była jednak inna, o czym poinformował Władysław Hliwa- jego kuzyn. Został on aresztowany za działalność w ZWZ- AK w lutym 1942 r. i osadzony po 11 miesiącach śledztwa w Jaśle i Tarnowie w obozie koncentracyjnym Oświęcim- Brzezinka 20 stycznia 1943 r. z numerem 92255. Następnie przetransportowano go do obozu koncentracyjnego we Flossenburgu, a w grudniu 1943 r. odtransportowano do obozu w Sachsenhausen- Oranienburg, gdzie czekał na wykonanie wyroku śmierci.
Przypadek zdarzył, że wyroku na nim nie wykonano. W połowie 1944 r. z polecenia władz obozowych Sachsenhausen przyszedł po Władysława Hliwę strażnik obozowy, który zaprowadził go na jeden z placów apelowych ogromnego obozu. Gdy tam dotarł, zauważył, że pośród wielu więźniów stał jego brat Stanisław i kuzyn Karol, których wcześniej nie widział, ale wiedział o ich pobycie w obozie z domowej korespondencji.
Na placu dokonywano selekcji więźniów- wyczytywano nazwiska i załadowywano na ciężarówkę. Jednym z pierwszych wyczytanych był Stanisław, później wyczytano Karola, a pod koniec listy wyczytano Władysława Hliwę. Zanim zgłosił swoją obecność, strażnik, który go przyprowadził, krzyknął, że taki został już wcześniej wyczytany i znajduje się na ciężarówce. Po odjeździe ciężarówki, pozostali wrócili do bloków. Władysław z trudem powrócił na własne miejsce i już nikt więcej ze straży obozowej nie wyczytywał jego nazwiska, ponieważ nie było go w rejestrze. Niemcom też się takie rzeczy zdarzały. Do domu w jednym z grypsów napisał, że swoje ocalenie zawdzięcza cudowi, jaki sprawiła Matka Boska Starowiejska. Obóz został wyzwolony 2 maja 1945 r.
Z relacji Władysława Hliwy wynika, że Karol Hliwa został rozstrzelany w połowie 1944 r., tak samo jak Stanisław Hliwa w Sachsenhausen-Oranienburg[6]. Po jego śmierci wujek Franciszek Hliwa zawiadomił brata Karola Michała z Tuligłów, aby przyjechał i zabrał rzeczy po zamordowanym[7].
Opracowała: Agata Duda
Autorka dziękuje pani Stanisławie Dereń za wspomnienia o Karolu Hliwie oraz panu Marianowi Dereniowi za udostępnienie zdjęć Karola Hliwy ze zbiorów rodzinnych.
Opis fotografii:
Podporucznik Karol Hliwa w mundurze strzelca podhalańskiego w latach 20-tych ubiegłego wieku. Fot. z archiwum rodzinnego Mariana Derenia.
Karol Hliwa – fotografia z lat 20-tych lub 30-tych ubiegłego wieku. Fot. z archiwum rodzinnego Mariana Derenia.
Dzieci pierwszokomunijne z Hłudna w roku 1938. Karol Hliwa siedzi po lewej stronie ks. Walentego Sobowskiego, a obok niego nauczycielka Władysława Ostręgowa. Fot. z archiwum rodzinnego autorki.
[1] Na podstawie rozmowy odbytej przez autorkę z panią Stanisławą Dereń z d. Hliwa, ur. 1926.
[2] Na podstawie materiału w posiadaniu autorki.
[3] J. Olejko, Przysietnica, Przysietnica 1999, s. 112-113.
[4] J. Olejko, Przysietnica, Przysietnica 1999, s. 114.
[5] Księga Pamięci Transporty Polaków do KL Auschwitz z Krakowa i innych miejscowości Polski południowej 1940-1944, t. 3, Towarzystwo Opieki nad Oświęcimiem Państwowe Muzeum Auschwitz- Birkenau, Warszawa- Oświęcim 2002, s.1586.
[6] J. Olejko, Przysietnica, Przysietnica 1999, s. 113-114.
[7] Na podstawie rozmowy odbytej przez autorkę z panią Stanisławą Dereń z d. Hliwa, ur. 1926.